wtorek, 31 grudnia 2013

2013 SUMMARY/ DECEMBER MIX.

Dziś mamy 31 grudzień, ostatni dzień 2013 roku. Może i jestem dziwna, ale nie lubię Sylwestra. Dla mnie to nic nadzwyczajnego, że kończy się jeden rok, a zaczyna kolejny. Co roku życzymy sobie nawzajem, aby nadchodzący był lepszy niż poprzedni. I każdy ma taką nadzieję. Ale to co nas czeka i co nam się przydarzy zależy głównie od nas samych. Więc jeżeli mamy jakieś życzenia, marzenia to powinniśmy wziąć los w swoje ręce i dążyć do tego, by je spełniać. Żyjmy pełnią życia każdego dnia, cieszmy się z każdej chwili i wyciągajmy z życia jak najwięcej.
Na Nowy Rok życzę Wam wszystkim odwagi, by spełniać swoje marzenia i osiągać wyznaczone sobie cele, nie ważąc na to ile wysiłku i trudu będzie Was to kosztować. 
Ja osobiście czekam, aż 2013 rok będzie już totalną przeszłością. Dzisiaj jako, że mamy ostatni jego dzień postanowiłam zrobić małe podsumowanie. Ten rok dał mi pożądną szkołę życia, kopa w cztery litery i przyniósł wiele złego. Chciałabym, aby większość wydarzeń od początku roku do 10.08 nie miały miejsca. Przeżyłam dość ciężkie rozstanie (nie mylić z bolesne), dużo stresów, chorobę Mamy oraz wiele innych niezbyt miłych rzeczy. Jednak w tym roku także przytrafiło mi się wiele ciekawych zdarzeń i chwil. Zaprojektowałam na potrzeby collegu 2 sukienki, przygotowałam dwie sesje zdjęciowe. Z efektów jestem bardzo zadowolona. Zaprojektowałam parę butów i przygotowałam jej reklamę. Mała rzecz, a cieszy. Zobaczyłam na żywo Justina Timberlake'a. Ten wieczór był naprawdę wspaniały. Dopisała pogoda, ekipa była świetna, Justin i zespół dali z siebie 100%. Do tej pory, gdy słyszę jakąkolwiek piosenkę Justina uśmiecham się szeroko i od razu pojawia się obraz JT na scenie... mhmmm... :)))
Również spełniłam jedno ze swoich marzeń, a mianowicie zobaczyłam w końcu 30 Seconds To Mars na scenie. Czekałam na to od ok 8 lat, a najbardziej od 3, gdy zaraz po moim przylocie do Irladnii Panowie dawali koncert, a ja jeszcze nie znałam nikogo z kim mogłabym pójść. I od tamtej pory czekałam... I się doczekałam. To był jeden z najlepszych momentów tego roku i mojego życia. Jestem ich wierną fanką od 8 lat, mam każdą płytę, każdy kawałek znam na pamięć, więc możecie sobie wyobrazić co czułam, gdy 25.11 zobaczyłam Jareda, Shannona i Tomo na scenie. Przez chyba 5 min z łzami w oczach stałam nieruchomo. Byłam pod ogromnym wrażeniem show jakie przygotował zespół, tego ile serca i uczucia wkładają w to co robią i w to jak śpiewają. PERFEKCJA. REWELACJA. Do końca życia zapamiętam tę noc. :))) Niebawem przygotuję post, by podzielić się z Wami tym wydarzeniem.
Jak już wspomniałam przeżyłam okropne rozstanie, które otworzyło mi oczy w ciągu paru chwil (szkoda tylko, że tak późno) i które również dało mi kopa w cztery litery. Musiałam zmienić bardzo dużo w swoim życiu. Ale dzięki temu poznałam miłość swojego życia. Kogoś, kto był przy mnie, gdy było mi najgorzej, pomógł, wspierał i jest do chwili obecnej. To wszystko wtedy potoczyło się tak szybko, że nawet nie spodziewałam się, że zakończy się w taki sposób.Najwspanialszy mężczyznę na świecie, mój Anioł Stróż. Do tej pory nie miałam pojęcia, że można kogoś aż tak bardzo kochać. Kochać coraz mocniej z dnia na dzień. Oszaleć na swoim punkcie i nie potrafić tego przerwać ani zmądrzeć :) Teraz moje serce należy już tylko do Niego i wiem, że będzie tak zawsze. <3

Przygotowałam mały mix zdjęć podsumowujący miniony rok, a także mix z grudnia.
2013:
Grudzień:
Happy New Year!

środa, 11 grudnia 2013

BURGUNDY, DENIM, BLACK AND HAT.

The colours of autumn. I need to say that weather is spoiling us a little bit. Oh no, I don't mean is sunny and warm, cause is windy for a couple of days now, but winter didn't arrive in Ireland yet. Happy days. Some of days are cold and I'm covering myself with hundred layers, scarfs and beanies/ hats. But for now is pretty warm as for the winter. Unfortunately autumn and hers beautiful colours are gone already. We catched some on photos the other day in park. Gold, yellow, brown... I love autumn for changing places into unusual and magical. Like from fairytales. Now is grey outside and dark all day long. Magic is gone. If I don't have to I'm not moving from my house, or sometimes bed. Like today. That's one of thousands reasons why I can't wait to be in Poland: snow. Christmas and snow create magic. Special atmosphere which makes everything absolutely beautiful. Snow is also a nice background for photos. Btw talking about our trip to Poland I think it's time to start packing or just trying to decide what I'm going to take with me... Ohhh I hate packing. I have my own way to make it easier, but it's good for short like 3 to max 7 days trips. I'm usually doing a list of outfits for everyday with jewellery and all of accessories. So then I'm not over-packed. But never tried that for more than 7 days. Hope it's gonna work also this time. I'll try.
Let's talk about outfit. This time is really simple, perfect for everyday yet modern and chic. I wore trousers in my favorite colour for autumn- burgundy and matched it in my favorite way with bright denim shirt. I don't know if there's some else except me who likes that combination, but once I discovered it looks good I wear it often. Then I decorated shirt with statement necklace. Covered myself with my new perfect black autumn coat. I swear you're going to see it too often here, because it suits everything, seriously everything. To make my outfit more chic and fashionable I added a black hat, which I was trying to find for ages and about two months ago I did finally. This outfit is good and comfortable for college, meetings etc. Hope you enjoy this post guys!
Kolory jesieni. Muszę przyznać, że pogoda nas rozpieszcza tak troszkę. Nie mam na myśli, że jest ciepło i słonecznie, ponieważ okropnie wieje od kilku dni, ale zima jeszcze nie dotarła do Irlandii jeszcze. Jak miło. Jednak niektóre dni są zimne i opatulam się setką warstw, ciepłymi szalikami oraz zawsze wybieram czapkę, tudzież kapelusz. Ale narazie jest całkiem ciepło jak na zimę. Niestety jesień oraz jej piękne kolory już zniknęły... Udało nam się jednak jeszcze je złapać pewnego dnia na zdjęciach. Złoty, brązowy, żółty... Uwielbiam jesień za to, że zmienia zwykłe miejsca w niezwykłe i kolorowe jak z bajek. Teraz jest szaro i ciemno przez cały dzień. Nie ma już tej magii. Jeżeli nie muszę nie ruszam się z domu, czasem nawet z łóżka, tak jak dzisiaj przez prawie cały dzień. Dlatego jednym z tysiąca powodów, dla którego nie mogę się doczekać aż będę w Polsce jest śnieg. Święta ze śniegiem tworzą magię. Magiczną atmosferę, która sprawia że wszystko jest totalnie piękne. Również zdjęcia ze śniegiem w tle są świetne, bardzo lubię taki klimat na zdjęciach. Tak przy okazji, mówiąc o Naszej wyprawie do Polski, myślę, że czas zacząć się powoli pakować, albo przynajmniej zacząć myśleć co zamierzam zabrać ze sobę. Nie cierpię się pakować. Wyszłam już chyba poza tym z wprawy. W tym roku pakowałam się raz (dwa jeżeli licząc: tam i z powrotem), gdzie w porównaniu do dwóch poprzednich lat robiłam to ok 20 razy. Bądź co bądź mam swój właśny sposób na pakowanie, który sprawdza się całkiem dobrze, zwłaszcza przy krótkich max 7- dniowych wyjazdach. Zazwyczaj robię listę outfitów na każdy dzień wraz z biżuterią i dodatkami. Później więc nie mam problemów z "nadpakowaniem" nie potrzebnych mi rzeczy. Ale nigdy nie próbowałam tego sposobu przy wyprawie dłuższej niż dni. Mam nadzieję, że sprawdzi się i tym razem.
Porozmawiajmy teraz o outficie. Tym razem jest naprawdę prosty, idealny na każdy dzień, ale również nowoczesny i stylowy. Założyłam spodnie w moim ulubionym kolorze na jesień- burgundowym i połączyłam je w mój uluniony sposób z jasną jeansową koszulą. Nie wiem czy jest tutaj ktoś jeszcze kto je lubi, ale tak jak pewnego dnia odkryłam, że te kolory wg mnie dobrze współgrają, tak teraz często noszę je razem. Koszulę udekorowałam wielkiem naszyjnikiem. Na siebie zarzuciłam mój nowy, idealny na jesień czarny płaszcz. Obiecuję, że zobaczycie go tutaj jeszcze wiele, wiele razy, gdyż pasuje mi do wszystkiego. Serio, do wszystkiego. Wykończąjąc całą stylizację chciałam sprawić, by wyglądała bardziej stylowo i modnie dobrałam czarny kapelusz. Szukałam go w sklepach przez długi czas i w końcu ok dwa miesiące temu udało mi się go znaleźć. Ten outfit jest bardzo wygodny i idealny na cały dzień na zajeciach, na spotkaniach itp. Enjoy!
Instagram
                       

sobota, 7 grudnia 2013

THE 90'S GRUNGE.

Let's talk about grunge, baby. I'll be honest, when I was creating this outfit I was inspired by Saint Laurent fw 13/14 collection.  Seriously, I could stare for ages at his collection and have every piece of it in my wardrobe. I love dark, heavy glam looks. And all of those shirts... Omg, I'm such a shirt lover.  Thanks to Heidi who brought grunge and 90's to life again. I was to young to experience early 90's, cause I was just born, but luckily, history repeats itself and so does fashion, and the 90′s have returned, especially the 90′s grunge. So I can experience fashion of those days now. Feels so good, since plaid and flannel shirts, jackets tied around waist, ragged jeans and all so on were fashionable, and having big come back now.
To create my grunge look I went for black blouse and skirt, which look like dress and covered my arms with plaid shirt. Plus gold chain, black leather jacket and some biker boots. My own interpretation of 90's.
Btw. sorry for lack of posts here in last time, but college killed my life, and me. Seriously. No time time for friends, blog, entertainment, lack of sleep. I feel only half alive for now. And overwhelmed with work we have to do. Assignment follows assignment. This year college brought already so much of nerves, stress and yet some tears. But keep going and never give up. It's actually so hard to reconcile full time college, 4 days in work and will to be even a part- time blogger. But what makes me happy and feel better for now is, that only one week left and then we have one month break from college- (can you imagine that?:)) However, it doesn't mean that I'll be lying and doing nothing, sooo much work to do, assignment to finish or start... The best to come yet, Christmas is coming with big steps for what I'm excited and really can wait, cause it means only one for me: I'll see my family in 15 days. Finally I'll spend Christmas time with both of my parents after 4 years, (every year one of Us were in different country and we had no chance to meet) what makes it even more important for me. And My Love goes with me... It's going to be a special time. Counting days.
Porozmawiajmy o grunge'u! Będę szczera, kiedy tworzyłam tą stylizację inspirowałam się pokazem Saint Laurent jesień/zima 13- 14 . Poważnie, mogłabym patrzeć na tą kolekcję godzinami i się nią zachwycać (tak wiem, że nie ma w niej nic nowego ani odkrywczego, ale trafia w mój gust w 100%). Mogłabym również mieć każdą jej część w mojej szafie. Uwielbiam ciemne, ciężkie ale zarazem trochę dziewczęce stylizacje. I te wszystkie koszule... Omg, naprawdę kocham koszule, każdego rodzaju. Podziękowania dla Heidi'ego, który przywrócił grunge i lata 90 do życia znów. Byłam za młoda, żeby doświadczyć wczesnych lat 90, bo tak naprawdę dopiero co się urodziłam, ale na szczęście historia lubi się powtarzać, nawet ta w modzie i lata 90 powróciły, zwłaszcza grunge. Teraż już mogę doświadczyć mody owych lat na sobie. Miło, gdy wtedy koszule flanelowe albo te w kratę, bluzy, kurtki zawiązne dokoła talii, potargane spodnie były modne, bo teraz mają swój wielki powrót i swoje 5 minut poraz kolejny. 
Tworząc swój grunge'owy zestaw wybrałam czarna bluzkę i czarną spódnicę, które razem wyglądają jak sukienka. Na ramiona zarzuciałam czerwoną koszulę w kratę, której materiał przypomina flanel. Plus złoty łańcuch, czarna skórzana kurtka i ciężkie buty. Moja własna interpretacja lat 90.
Tak przy okazji, chciałabym przeprosić za brak postów tutaj ostatnimi czasy, ale college zabił moje życie. Naprawdę. Brak czasu dla przyjaciół, na rozrywkę, dla bloga. Brak snu. Czuję się na wpół żywa, póki co. Zdarza się, że czasem przytłącza mnie natłok pracy jaką muszę zrobić. Projekt goni projekt. Te zaledwie trzy miesiące w collegu zdążyły przynieść dużo nerwów, stresu i trochę łez. Ale trzeba iść do przodu i nigdy się nie poddawać. Naprawdę dość ciężko pogodzić dzienne studia, 4 dni w pracy i chęć bycia bloggerem chociaż na pół etatu. Chociaż na chwilę obecną cieszy mnie i sprawia, że czuję się lepiej, świadomość tego, że został nam jeszcze tydzień i mamy miesiąc przerwy od collegu. Wyobrażacie sobie to? :))) Jednak wcale to nieoznacza słodkiego lenistwa i nic nie robienia. Dużo pracy zostało, projektów do skończenia, bądź zaczęcia... Mimo wszystko najlepsze przede mną. Święta zbliżają się wielkimi krokami, na co jestem podeskcytowana i bardzo się cieszę, bo to oznacza dla mnie tylko jedno: spędzę świąteczny czas z obojgiem rodziców pierwszy raz od 4 lat (co roku każde  z nas było w innym kraju, więc nie mieliśmy szans na spotkanie). A także Mój Ukochany leci ze mną do Polski... To będzie magiczny i cudowny czas. Już odliczamy dni. 

Instagram